Chyba już się pozbyłam złudzeń.
Zawsze jak zaczynam mieć nadzieję, to wydarzy się coś co, całkowicie mi ją odbierze. I znowu przeklinam świat, załamuje się, chcę się zagłodzić na śmierć, a w zamian za to objadam się, żeby ukoić ból.
I chyba wolę nie czuć nic, żyć z dnia na dzień i niczego nie oczekiwać.
Nie jeść, zjeść coś raz na jakiś czas i znikać, powoli znikać.
Nie będę normalna, mamo. Nigdy nie będę traktować posiłku jako ujarzmienie głodu, tylko jak słabość, jak coś, czego będę później żałować.
Mam plan, żeby do moich urodzin osiągnąć 52 kg. To osiągalne. Mam miesiąc. Jestem w stanie to osiągnąć, muszę tylko w siebie uwierzyć i przestać napierać i tak mocno to przeżywać. Dam radę.
poniedziałek
~0
wtorek
~0
środa
~500 kcal
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz