Nie jest najlepiej, wiecie? Ale i tak jestem z siebie dumna.
Dzisiaj piąty dzień, czyli 100 kcal. Zjem jakiś rosołek w dzień i myślę, że jakoś przejdzie.
Mimo, że w tej diecie niby owoców można jeść nieograniczoną ilość, to i tak tego nie wykorzystuję tak mocno, chociaż są zdrowe i przecież od nich nie utyję.
Powiedzieli, że schudłam znowu. Nie wiem jak na mnie patrzą, że to widzą. Raz ktoś nazywa mnie klocem, raz chudą. I weź uwierz komukolwiek na słowo.
Boję się trochę, bo weekend i, że to zepsuję, bo jestem w domu, są rodzice. Ale nie chcę zepsuć.
Po 4 dniach diety na wadze mam
59.4 kg
Nie pamiętam jakie kiedyś miałam tempo chudnięcia, ale takie jakie mam teraz to chyba takie w sam raz?
W ogóle ta pogoda mnie osłabia i zniechęca.
Ciężko mi wstać, szukam jakiś wymówek i wykręceń od codziennych obowiązków, a i tak skończy się jak skończy, bo nie mam sił nawet na ich wymyślenie. Niech ta zima minie jak najszybciej i będzie słońce. Ogrzeje może trochę moje serce.
Wow, 100 kcal to bardzo mało... Trzymaj się i glowa do góry!
OdpowiedzUsuńJeśli mogę coś doradzić to z doświadczenia nauczyłam się, że lepiej nie zwracać uwagi na żadne komentarze. Ani pozytywne, ani negatywne. Te pierwsze rozleniwiają, drugie źle wpływają na nastrój i pogłębiają zaburzenia. Rób swoje, niezależnie od innych.
OdpowiedzUsuńDawno mnie tu nie było. Zmieniłam bloga i nie miałam Twojego w spisie. Czas to zmienić.