piątek, 18 września 2015

06 ~ i wszystko, wszystko dopiero się zaczyna

Post na szybko bo zaraz wyjeżdżam i życzcie mi powodzenia, żeby skutecznie udało mi się uniknąć jedzenia i nie zepsuć tego co już mam.
Wczoraj była głodówka. Teraz popijam kawę i z ciekawości stanęłam na wagę.
                                                   58 kg

Tyle ważę po dzisiejszym ' jedzeniu ' i przed chwilą właśnie zjadłam sałatkę owocową z jogurtem naturalnym. Czyli mogę odliczyć jakieś 0,5 kg, co daje 57,5.
A przynajmniej mam nadzieje. I że po tych owocach nie przytyję.


Muszę wam powiedzieć, że bardzo długo nie udawało mi się zejść poniżej 60 odkąd rok temu drastycznie przytyłam do 64 kg. Zawsze się wahało od 59 czasami do 62-63. Ale nareszcie. Udało mi się.
I zejdę do tych 55. Choćby nie wiem co. Najlepiej by było jeszcze w tym miesiącu, ale zobaczymy jak mi to wyjdzie tym bardziej, że ten weekend to pewna przeszkoda.
Zastanawiam się nad podjęciem mono diet. 
Podobno skuteczne, ale ciekawe czy u mnie jeśli kiedy ja coś zjem, to jest na prawdę duży wyczyn, nie wliczając w to napadów, bo boję się, że jak zjem cokolwiek to zacznę jeść wszystko. To błędne koło. Wiem.
Dlatego może te mono diety to będzie dobra opcja.
Trzymajcie się, kruszyny.

EDIT:
Zważyłam się z samego rana przed wyjazdem. Było 57 kg.
Nie udało mi się jednak uniknąć jedzenia w sobotę i pewnie przybyło do tych 58. Dzisiaj głodówka, jutro zobaczymy.

2 komentarze:

  1. "Żeby być wolna, musisz być silna"

    A mnie się wydaje, hmm... że Twój blog nie ma nic wspólnego z wolnością, tylko z więzieniem bardziej, ale takim więzieniem, który Ty meblujesz, dekorujesz, rozplanowujesz po swojemu. To takie bycie za kratami na Twoich zasadach. Zazdroszczę Ci wagi, bo z utraconych wielu kilogramów waga mi się ustabilizowała na poziomie +4 kg do najniższej wagi, jaką osiągnęłam. Ale jestem prawie pewna, że te kilogramy wrócą. A może to nawet będzie tak, że podświadomie sama sobie zniszczysz wszystko, byleby móc znów chudnąć?

    Bo czy schudniesz i zapomnisz o odchudzaniu?

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że tłumaczenie sobie tak poważnych spraw w komentarzu będzie mało owocne, bo to wymagałoby godzin rozmowy, na co nie możemy sobie pozwolić przez internet... Nie zarzuciłam Ci, że wyszło z Ciebie anorektyczne myślenie, bo ja wiem, że to nie o jedzenie wcale chodzi, a właśnie o inne problemy. Jeśli się nie leczyłaś, to nic dziwnego, że coś takiego w Tobie jest. I masz rację, we mnie też jest stare myślenie i stare schematy, ale... widzę to zdecydowanie inaczej i zdecydowanie również za długo by o tym pisać, dlaczego tak jest. Umiem zrozumieć, że źródłem zaburzenia odżywiania nie jest kłopot z jedzeniem, tylko jest on jedynie objawem. Od miesięcy docieram na psychoterapii do źródła, ale nie będę o niej pisać. Jestem przekonana, że samodzielnie nie uzewnętrzni się z siebie tego, co zostało ocenzurowane i teraz ropieje w umyśle. I czyni chorym, zaburzonym. Psychoterapeuta obiektywizuje, pozwala Ci spojrzeć na siebie oczami trzeciej osoby i dodatkowo ma odpowiednią wiedzę, która może Ci pomóc zrzucić z siebie pewien balast, poczucie winy, zło, które nauczyło Cię żyć w taki sposób... Nie wiem, czy kiedykolwiek spotykałaś się z psychologiem, czy nie, ale moja psychoterapia trwa długo i bazuję na swoich własnych doświadczeniach. Po kilku spotkaniach nie widać tego, co widzę ja. Z tego, co piszesz u mnie, wynika, że boisz się podjąć leczenia. Może nie jesteś gotowa, a może faktycznie nie chcesz. Nie próbuję Ci mędrkować na siłę i na pewno prawdą jest to, że za mało Cię znam, by próbować choćby udawać, że dobrze rozumiem Twoje schematy postępowania. Moje komentarze u osób, których blogi śledziłam przez długie miesiące są na 99,9% adekwatne, bo wiem, że moje i ich problemy (czytaj: chore schematy postępowania) się pokrywały i pomimo tego, że często nie pisały wprost np. o swojej sytuacji rodzinnej, ja jestem w stanie sobie wszystko wywnioskować i stwierdzić, że bomby, które rozbroiłam i rozbrajam w swojej głowie, są podobne do tych, które one noszą w swojej. Zaburzenia odżywiania najczęściej powiązane są z zaburzeniami osobowości, które wzięły się stąd, że dana osoba wychowywała się w środowisku niejasnym, mętnym, gdzie nie panowało poczucie bezpieczeństwa i miłość, a brak miłości i poczucie strachu. Przyczyny mogą być również inne, mogą to być po prostu błędy wychowawcze rodziców, przez które teraz zakrzywia się nieco odbiór rzeczywistości. Podświadomość jest fascynująca i bardzo wynikowa - to, że reagujesz w dany sposób na określone sytuacje, np. jesteś przewrażliwiona na punkcie opinii na swój temat, komentarzy o swoim wyglądzie, wadze może brać się stąd, że nie dostarczano Ci w odpowiednim stopniu poczucia, że jesteś wartościowa i potrzebna. Da się tego pozbyć, gdy tylko kilka rzecz o sobie odkryjesz, oczywiście nie bezpośrednio po wyjściu z gabinetu. To musi popracować w głowie jeszcze przez kilka tygodni, miesięcy. I mogłabym tak pisać, i pisać, i tworzyć. Ale nie o to chodzi, by kogokolwiek, tutaj konkretnie Ciebie, czarować, nawracać, wywyższać się. Sama jestem zdrowsza, ale w połowie ciągle zaburzona. A może nawet i w więcej niż połowie. Mam świadomość tego, że głupia nie jesteś. Ale może się boisz. Także mówię Ci: nie bój się, podejmując decyzje o swoim życiu. Masz je jedno, może warto nie być sfokusowanym na ten temat zastępczy, czyli jedzenie i spróbować być dla siebie lepszym, niż traktować się głodówkami. Ale oczywiście, to Twoje życie. Zostawiam komentarze, bo pozwalasz na to, prowadząc bloga. Dodam na koniec, że nie zamierzałam Cię nigdzie urazić i życzę Ci jak najlepiej. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń